poniedziałek, 28 listopada 2011

South Luangwa cz1 - samolot, lodge

Na poczatku byl samolot relacji Lusaka-Mfuwe. Na lotnisko wcale sie nie trzeba bylo spieszayc. Lotnisko w Lusace oddalone jest od centrum jakies 20 minut jazdy samochodem. Oczywiscie po lewej stronie, jak w Anglii. W koncu to byla kolonia brytyjska.



W podroz wybralem sie z osobami poznanymi w pracy oraz ich przyjaciolmi. Poniewaz odbywalismy podroz krajowa, odprawa na lotnisku byla bardzo sprawna i bardzo krotka - moze 10 minut. Lot byl krotki - caly przelot zajal nam 1 godzine i 5 minut. Samolot byl bardzo maly - moze 25-cio osobowy. Byl komplet pasazerow, w tym nasza, 10-cio osobowa ekipa :)
Jak wyglada Zambia z gory? Jest plaska. Widoczne sa koryta rzek, jeszcze puste (bez wody) o tej porze roku. Na poludniu - w Lusace juz pada, na polnocy jeszcze trzeba troche poczekac. Chociaz...
Duze rzeki, zapewne Zambezi i Luangwe sa bardzo szerokie i pomimo mijajacego okresu suchego, odbijaja w swych wodach promienie wysoko zawieszonego Slonca.



Ladowanie w Mfuwe przebieglo bardzo sprawnie. Pilot bez problemu osiadl mala maszyna na pasie startowym. Lotnisko zrobilo na mnie spore wracenie, przed oczami mialem lotniska widziane kiedys na filmach - maly terminal przylotow, i dlugi, asfaltowy pas startowy otoczony buszem.
Mfuwe nie jest miastem, to bylo kolejne zaskoczenie. Na odcinku około 11 km, ktory pokonalismy w 40 minut, mijalismy tylko male zabudowania, wioski skladajace sie z murowanych albo trzcinowych domkow.
Do Norman Carr Safaris Lodge jechalismy przerobionym LandCruiserem, ktorym pozniej jezdzilismy do parku. Przywitano nas brunchem na tarasie, z ktorego rozciagal sie widok na lagune, z malutkim zbiornikiem wody. Sciagala ona rozne zwierzeta i juz na dzien dobry mozna bylo zobaczyc slonie, antylopy i pawiany. Pawiany - babuns - sa strasznie natarczywe i dosyc agresywnie poszukujace jedzenie - skutki - potluczony talerz, podrapania. Zreszta to nie ostatnia przygoda z pawianami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz